11.06.2012

Bałkańskie Trio cz.2 - MACEDONIA

DZIEN 3- MACEDONIA

Hello FYROM! FYROM? Tak, FYROM!
Z powodów politycznych tak właśnie brzmi międzynarodowa nazwa  Macedonii. Kraju do którego zmierzaliśmy. Powód tej sytuacji ma związek z Grecją, która nie zgadza się na używanie nazwy MACEDONIA. Ma to być ochrona przed ewentualnymi roszczeniami Skopje* wobec terenów o tej samej nazwie, znajdujących się w granicach państwa greckiego.
*Skopje - stolica Macedonii



Zostawmy jednak politykę i historię na boku. Ciekawsze bowiem są historie, które sami napisaliśmy, będąc przez kilka dni w tym pięknym kraju. Jak się w autobusie okazało, mieliśmy okazję jechać z młodym Macedończykiem, który na co dzień studiował w Salonikach. Płynną angielszczyzną opowiadał nam o tym co możemy spotkać i co powinniśmy zobaczyć przez te kilka dni w jego kraju. Jedną z ciekawostek o której nam wspomniał jest Coca-Cola, która według niego i przedstawicieli tej firmy, jest najpyszniejsza ze wszystkich na świecie. Miało to wynikać z faktu, że do produkcji napoju używana jest znakomitej jakości woda. Prawdę mówiąc nie pamiętam czy różniła się, aż tak bardzo od tej u nas, ale przyznać trzeba że była pyszna...szczególnie w te upały. 

W tym samym autobusie jechał z nami Fisnik - Kosowianin, który 14 lat temu wyemigrował z rodziną do USA. Traf chciał, że wracał akurat z wesela swojego kuzyna z Grecji do Kosowa. Dzięki niemu nie musieliśmy szukać po nocach noclegu. Po przyjeździe do Skopje zadzwonił do swojego hosta ( gospodarza) i przekazał mu informację, że jeszcze trzy zabłąkane czubki chcą się u niego przespać. Do końca wyjazdu nie rezerwowaliśmy już noclegów z wyprzedzeniem. Za każdym razem szukaliśmy zakwaterowania na miejscu. Prawdę mówiąc była to jedna z najlepszych rzeczy jaką mogliśmy zrobić. Dzięki temu poznaliśmy Tomiego i kilku innych gospodarzy. Polecam.




Cała podróż z Salonik do Skopje, łącznie z postojem na granicy trwała ok. 5 godzin. Nie muszę chyba pisać jak bardzo nam było na rękę, że nie musieliśmy szukać noclegu...
No właśnie. Dzięki temu szybko załatwiliśmy formalności w hostelu i wyruszyliśmy tego samego wieczoru na miasto. Do  centrum mieliśmy 5 minut marszu, więc nie musieliśmy się obawiać, że zabłądzimy. Przywitaliśmy więc stolicę Macedonii lokalnym piwem i 50mln wódki. Na zdrowie!
Spało się ekstra ;)

SKOPJE!


DZIEŃ 4 - MACEDONIA  


Skopje zwiedziliśmy dosyć pobieżnie. Wynikało to głównie z braku czasu i napiętego grafiku. Głównym celem wyjazdu była Albania i to tam chcieliśmy dostać się jak najszybciej. Nie byłbym jednak sobą gdybym pozwolił ominąć jedną z największych atrakcji Macedonii, która na dodatek leży o rzut beretem od stolicy. Szybko więc przeszliśmy się po mieście, zwiedzając zarówno jego nową jak i starą cześć.Dzięki temu, udało nam się zaobserwować (jak chyba większości przyjezdnych), że stolica Macedonii jest bardzo kontrastowym miastem. 
Szybko rozwijające się centrum, nieodległa starodawna dzielnica z brukowanymi uliczkami, meczetami oraz lokalnymi rzemieślnikami, którym kontrastu nadają wielkie blokowiska rodem z ZSRR oraz peryferia, wyglądające jak zapuszczone mieściny, gdzie widok konia ciągnącego wóz nie jest niczym niezwykłym.













Warto jednak poświęcić trochę więcej czasu i spędzić przynajmniej jeden cały dzień na miejscu. Zimne piwo w knajpce nieopodal pomnika Aleksandra Wielkiego albo świeża kawa w dzielnicy Stara Czarszija, mogą nam wyjść tylko na dobre.

Najlepsze jednak jest to co spotkało nas kilka chwil później. Właściciel hostelu poradził nam żebyśmy udali się do miejscowej informacji turystycznej. Pracować miał tam chłopak, który jest "biblią turystyki". Wszystko co o nim słyszeliśmy okazało się prawdą. Obdzwonił nam wypożyczalnie aut oraz firmy transportowe. Dzięki niemu zrezygnowaliśmy z wynajmu samochodu w Macedonii i udaliśmy się do Albanii autobusem. Zanim to jednak nastąpiło, zaproponował nam wycieczkę do Kanionu Matka, który i tak chcieliśmy bardzo zobaczyć. Okazało się, że za 20 zł od osoby jego ojciec, czyli tytułowy STOLE, może nas zawieźć do samego kanionu, zwiedzić go z nami i wrócić do Skopje. Umówiliśmy się więc, że wrócimy za godzinę i jedziemy!
Dzięki temu rozwiązaniu idealnie wpasowaliśmy się w godziny odjazdów wieczornych autobusów do Ochrydy.









Jezioro Matka jest tworem sztucznym. Rzekę spiętrza wybudowana w odległych czasach elektrownia wodna, jednak dzięki temu powstało tam ogromne, szmaragdowe jezioro, które całemu kanionowi nadaje niezwykłego charakteru. Wokół jeziora poprowadzone są szlaki piesze oraz wspinaczkowe. Można, więc spędzić tam cały dzień aktywnie. My  z racji ograniczeń czasowych zdecydowaliśmy się na rejs łódką spod elektrowni, aż do jaskini Vrelo. Znajduje się ona kilka kilometrów od wejścia do kanionu i według informacji przewodnika, jest najgłębszą podwodną jaskinią na świecie. Szczerze polecam, ponieważ kwoty za rejs są śmieszne a widoki nieocenione. Warto również zatrzymać się na obiedzie w restauracji, która położona jest obok przystani dla łódek turystycznych.

Wieczorem, po powrocie do miasta udaliśmy się na dworzec ichnego "PKSu" i wyruszyliśmy w długą drogę do Ochrydu! Jedziemy!




Dworzec autobusowy zlokalizowany jest niedaleko centrum. Na nogach to jakieś 15 minut marszu, tak więc nie traciliśmy czasu na szukanie transportu. Gdy już dotarliśmy na miejsce okazało się, że autobusy nie jadą tak jak miały jechać i musimy poczekać na dworcu godzinę. Zakupiliśmy więc bilety autobusowe i przez ten czas obserwowaliśmy jak dużo ludzi wybiera tę formę transportu. Co chwilę z peronów odjeżdżały autobusy w różnych kierunkach. Wreszcie pojawił się i nasz. Czas na podróż do Ochrydy...

Pora była dosyć późna i tylko przez początkową fazę podróży było jasno. Udało mi się jednak zaobserwować, że na prowincji religia muzułmańska jest dużo popularniejsza od prawosławia. Co chwilę na horyzoncie widać było meczety z wysokimi minaretami. Widać też było ośnieżone szczyty w oddali. Nic dziwnego, w końcu to Góry Korab z punktem kulminacyjnym o wysokości 2764m n.p.m. Zapadł zmierzch, a my jak jeden mąż zasnęliśmy...





Po kilku godzinach podróży dojechaliśmy na miejsce. Miejsce uznawane za perełkę turystyczną Macedonii. W zasadzie od tego momentu zaczęła się nasza największa przygoda. Już po wyjściu z autobusu wiedzieliśmy co nasz czeka:) Kolejka taksówkarzy, zacierała ręce a my nie wiedzieliśmy gdzie mamy jechać. Okazało się, że Ochryda nie jest małym miasteczkiem z dwiema ulicami na krzyż, a szukanie noclegu o godzinie 23, nie będzie najlepszym pomysłem. Zdecydowaliśmy więc, że zadzwonimy do Polski z prośbą o pomoc. Nasz serdeczny kolega BELBI miał nam sprawdzić oferty noclegów na hostelworld i wysłać adresy smsem. Po 10 minutach adresy mieliśmy na telefonie i w tym momencie przydarzyła się nam bardzo zabawna sytuacja. Podeszliśmy do najbliżej stojącego taksówkarza. Pierwsze próby komunikowania po angielsku zawiodły. Postanowiłem, więc że pokarzę kierowcy smsa z adresem od BELBIEGO. Naglę ku naszemu zdziwieniu i rozbawieniu, taksówkarz stwierdził:

-Belbi?! Hotel Belbi? Ok!


I zaczął pakować nam bagaże do taksówki. Zanim mu wytłumaczyliśmy, że BELBI to nasz kolega z Polski, którego mam tak zapisanego w telefonie omal nie umarliśmy ze śmiechu a taksówkarz razem z nami. 1:0 dla lokalsów. Później okazał się, że hotel BELBI istnieje naprawdę.  No ale w końcu udało nam się dostać pod wskazany adres. Właściciel ugościł nas, przyniósł przewodniki i... nie chciał wyjść a w zasadzie nie chciał przestać gadać. Była już 24, a my byliśmy głodni i baaaardzo zmęczeni. Na nic zdały się sygnały podprogowe wysyłane do naszego hosta. Facet trajkotał i trajkotał. W końcu chłopacy stanęli pół metra od niego i zaczęli do siebie chichotać. I jak to w takich sytuacjach z reguły jest, jak nie możesz się śmiać to chce Ci się najbardziej. Finał był taki, że śmialiśmy się na całego a właściciel nie wiedział o co chodzi. Po godzinie gadania w końcu sobie poszedł a my mieliśmy okazję wyskoczyć na szybkie wieczorne jedzenie. To był nasz pierwszy kontakt z miastem, które niestety o tej godzinie było zupełnie martwe. Na całe szczęście był jeszcze czynny jeden bar szybkiej obsługi. Pozostało nam tylko udać się na spoczynek. Uff


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz